Zanim zdecydowałem się na wyjazd na Maderę, wiele razy spotkałem się z opinią, że na Maderze nie da się „wypocząć”. Argumentowane było to brakiem plaż, toteż jadąc w to miejsce w ogóle nie szykowałem się na pływanie w oceanie, zakładając że nie starczy mi odwagi żeby wskoczyć do niego z jednego z tutejszych skalnych klifów.
Jakież było moje zdziwienie gdy po zakupieniu turystycznej mapy wyspy znalazłem kilka miejsc zaznaczonych jako „praia”. Ukształtowanie i wulkaniczne pochodzenie Madery dawało jednak nadzieję jedynie na skaliste albo kamieniste plaże ukryte w licznych zatokach, toteż pewnie dlatego nie spełniły one wyśrubowanych standardów, narzuconych przez piaskowych fetyszystów, którymi w większości są moi rodacy, co prawdopodobnie było źródłem powtarzających się, niepochlebnych opinii o „wypoczynku” tutaj. Niemniej ja sam nie jest aż tak wybredny, co więcej widzę przynajmniej kilka zalet takich bezpiaskowych przybytków:
1. Nie trzeba otrzepywać/myć nóg przy zejściu z plaży,
2. Piach nie przylepia się do elektronicznych gadżetów zabranych na plażę,
3. Podczas silnego wiatru nie jesteś atakowany przez kujący piasek
4. Łatwiej (przynajmniej mi) chodzić po kamieniach niż piasku
Co do wad, to można wspomnieć o tym, że zabawki jak wiaderko czy łopatka przestają mieć na takiej plaży rację bytu. Nie dotyczy to osób w moim przedziale wiekowym, ale na własne oczy widziałem mocno rozżalone dziecko, nie mogące zrobić użytku z ww. akcesoriów.
Sam odwiedziłem zaledwie kilka z wielu (wg madeira-web.com 29-ciu) plaż znajdujących się na wyspie. Wrażenia z pobytu na nich i w większości kąpieli w oceanie opisuję poniżej.
Plaże Sao Lourenco
Moją wędrówkę zacznę od wschodniej części wyspy od dwóch niewielkich, kamienistych plaż na półwyspie Sao Lourenco . Pierwsza z nich znajduje się u stóp najwyższej góry półwyspu – Morro do Furado i jest chyba najdalej wysuniętym na wschód punktem w którym można wziąć orzeźwiającą kąpiel, po schodzeniu gór i dolin półwyspu. Malutka plaża zwana „Przystanią Sardynki” (Cais do Sardinha), jest bardziej zejściem do wody i przystanią dla niewielkich łódek, niż plażą w pełnym tego słowa znaczeniu. Ocean jest jednak tutaj tak samo ciepły, a woda krystalicznie czysta jak w innych punktach wyspy.
Krystaliczne wody Oceanu Atlantyckiego |
Cais do Sardinha z dystansu |
Odrobinę większa, bo mająca około pół kilometra szerokości jest druga z plaż, leżąca gdzieś w okolicach drugiego kilometra szlaku przecinającego półwysep, przy zatoce Abra (Baia D’Abra). Podejście wiedzie dosyć stromą ścieżką, zbaczającą z głównego szlaku, także po pływaniu warto zregenrować siły zanim ruszymy na wspinaczkę z powrotem.
Ścieżka do plaży |
Baia d'Abra |
Kilka kilometrów na wschód od lotniska, znajduje się historyczna plaża, na której w 1419 r. wylądowali odkrywcy Madery: João Gonçalves Zarco and Tristão Vaz Teixeira. Pierwotnie była to w całości plaża kamienista, ale aby dogodzić fanom piasku i turystyki leżakowej, lokalne władze zdecydowały się na zainwestowanie 3 mln Euro w budowę sztucznej plaży usypanej z piasku importowanego z Sahary. Plaża Machico ma wszelkie możliwe udogodnienia w postaci przebieralni, pryszniców, leżaków do wynajęcia, pływającej platformy do skoków, a nawet dwóch dodatkowych basenów.
Plaża z importowanym piaskiem prezentuje się bardzo dobrze wizualnie, wejście do oceanu jest bardzo łagodne i piaszczyste (ciężko znaleźć choćby jeden kamień). Niestety z powodu silnego wiatru, moje doświadczenia tam nie były zbyt pozytywne, bo cały czas byłem atakowany przez kujący piasek unoszony przez wiatr, także zaraz po kąpieli ewakuowałem się stamtąd w trybie natychmiastowym.
Szczęśliwie tylko połowa plaży w Machico została zmieniona w piach, także jest tutaj trochę miejsca dla gustujących też w smażeniu się na kamieniach.
Trochę piasku |
Obie plaże widziane z pobliskiego klifu |
Faja dos Padres - i powiozą mnie windą na… plażę.
Plaża zdecydowanie kamienista leżąca na zachód od Funchal, na którą można się dostać za pomocą windy z 250 metrowego klifu. Przez wieki miejsce to było zamieszkane jedynie przez Jezuitów (stąd nazwa: przystań ojczulków), którzy do tego miejsca dotarli na pokładzie statku. Na dole można za niewielką opłatą wynająć leżak i posmażyć się na kawałku betonowej przystani, albo w odosobnieniu rozłożyć na jednym z wielkich kamieni na plaży. Co by nie wybrać, warto wziąć orzeźwiającą kąpieli w ciepłym Atlantyku, trzeba jednak pamiętać o zabraniu ze sobą butów do pływania, bo inaczej wejście i wyjście z wody może stać się bolesnym doświadczeniem. W pobliżu plaży mieści się jedna restauracja z lokalnymi przysmakami, także pomimo odosobnienia nie grozi nam śmierć głodowa.
Plażowa winda
Zejście na plażę
Widok na plażę
i widok z plaży
a tak to wygląda z góry |
Ribeira Brava.
Kilka kilometrów na wschód od Faja dos Padres, znajduje się pięknie położone w dolinie między klifami miasteczko Ribeira Brava, a nieopodal niego kolejna kamienista plaża o tej samej nazwie. Nie jest to do końca naturalny twór, bo kąpielisko znajduje się wewnątrz usypanej z kamieni zatoki, która chroni przed falami. Wyposażona jest we wszystkie możliwe udogodnienia, a także fontannę i basen. Ten drugi okupowany jest permanentnie przez dzieci i młodzież <16, także raczej nie polecam.
Ribeira Brava - "Dzika Rzeka" |
Plaża w Calheta jest kolejną, kosztowną próbą dogodzenia turyście leżakowemu. Podobnie jak ta w Machico usypana jest z importowanego marokańskiego piasku, odgrodzonego ogromnymi betonowymi blokami, tworzącymi falochron w kształcie ogromnej łodzi. Nie wiem czy kosztowała tyle co ta w Machico, ale na pewno tania nie była. Miejscówka jest bardzo popularna, o czym świadczy fakt, że praktycznie cała jej powierzchnia pokryta jest leżakami do wynajęcia. Wejście do wody lekko kamieniste, ale śmiało można się obejść bez butów, woda spokojna i całkiem przyjemna, bliżej kamiennych brzegów łatwo spotkać ryby i innych przedstawicieli morskiej fauny, także polecam wziąć ze sobą sprzęt do snurkowania.
„Plaże” Porto Moniz
Plaża w kształcie łodzi |
Widoki z plaży |
„Plaże” Porto Moniz
Oprócz nieziemskich widoków, jedną z głównych atrakcji miasteczka położonego na północno zachodnim krańcu wyspy są tzw. naturalne baseny wulkaniczne, niemniej cały ich kompleks klasyfikowany jest także jako plaża, o czym świadczy poniższe zdjęcie:
W rzeczywistości przechadzając się wybrzeżem, natkniemy się na bardziej i mniej naturalne formy basenów wyrzeźbionych w lawie. Te, do których powstania w większym stopniu przyczynił się człowiek mają wyraźnie większe wzięcie, do tego stopnia że za skorzystanie z nich należy uiścić niewielką opłatę (€1.50). Kąpiel w nich może być źródłem mocnych wrażeń, bo ocean na północ od wyspy jest wiecznie niespokojny, a fale raz po raz atakują skały otaczające baseny z taką siłą, że potrafia wepchnąć do basenu plażowiczów siedzących na jego krawędzi.
"Prawie" naturalne baseny, leżące we wschodniej części miasteczka, pomimo że darmowe nie cieszą się aż taką popularnością. W tamten dzień nie widziałem tam nawet jednej osoby.
Jak widać po moich doświadczeniach, na Maderze jest gdzie się wykąpać i jest gdzie plażować. Piaskowi fetyszyści oczywiście temu zaprzeczą, jednak i im Madera, już nie jako wyspa ale archipelag ma czym zaimponować, ale o tym w następnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz