Po zaliczeniu pierwszego roku trudnej nauki języka portugalskiego, jasne było że w nagrodę za wytrwałość i wysiłek, ale też w celu przetestowania skromnych bo skromnych, ale nowych umiejętności językowych kraj portugalskojęzyczny nie mógł nie pojawić się w wyjazdach na ten rok.
Kandydatur było kilka: gorące Wyspy Zielonego Przylądka, północna Portugalia z Porto i parkami narodowymi Peneda-Gerês i Alvão, zielone Wyspy Azorskie… Wybór padł jednak na niepozorną, ale znaną w świecie turystyki wyspę nieopodal Maroka i Wysp Kanaryjskich, będącą częścią Portugalii Maderę.
Do miejsca tego przekonały mnie przede wszystkim jej bujna przyroda i ekstremalnie górzyste ukształtowanie terenu, będące gwarancją niesamowitych widoków oraz emocji, wystarczyło zaledwie, że obejrzałem kilka zdjęć zrobionych tam, żeby przypieczętować wybór.
Czas do rozpoczęcia urlopu bardzo się dłużył, ale dzień X nareszcie przyszedł. Już w samolocie czekały na mnie wakacyjne emocje, a to poprzez dosyć ciekawe położenie i konstrukcję lotniska Funchal. W przeszłości ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo gór i oceanu i bardzo krótki pas startowy było uznawane za jedno z najniebezpieczniejszych lotnisk na świecie, teraz za sprawą dodania do niego dodatkowego kilometra, nie ma aż tak złej opinii, niemniej ciągle podejście jest dosyć emocjonujące bo samolot lecący z północnego-wschodu musi zrobić zwrot o prawie 180 stopni aby trafić w pas startowy. Pasażerów o słabszych nerwach może to przyprawić o zawał, bo na początku ma się wrażenie, że ma on zamiar uderzyć w taflę oceanu, a w późniejszej fazie manewru, że celuje w strome zbocza wyspy. Szczęśliwie tym razem umiejętnośi pilota okazały się wystarczające i po kilku minutach wraz z innymi pasażerami samolotu mogłem już napawać się świeżym zapachem wilgotnego powietrza Madery.
|
Postawione na betonowych kolumnach, przedłużenie pasa startowego lotniska Funchal
|
Za bazę wypadkową obrałem
Funchal, nazwany tak od portugalskiego Funcho, czyli kopru, który gęsto rósł na tych terenach, gdy przybyli tu pierwszy osadnicy. Jest to główne i bezapelacyjnie najciekawsze miasto na wyspie, oddalone jest od lotniska o około 22 km. Dotarłem tam wypożyczonym samochodem, który okazał się kompletną klapą na warunki Maderskie. Moc tego wynalazku była podobna do dawnych produktów FSM w Tychach. Cudem udało mi się dotrzeć do miasta bez szwanku, ale doświadczenia z drogi szybkiego ruchu, kiedy to samochód zwalniał pomimo gazu wciśniętego do dechy, do tego stopnia że byłem wyprzedzany przez półciężarówki i dostawczaki odrobinę wyprowadziły mnie z równowagi. Zacząłem tęsknić do pierdzącego silnika mojego diesla.
|
Funchal - miasto na górskim zboczu + nieśmiertelne maderskie chmury.
|
A w samym mieście głośno i tłoczno, bo w ten sobotni wieczór trwał tam w najlepsze Festiwal Wina. Wzdłuż głównego deptaka i w Parku Miejskim (
Jardim Municipal) wystawiono liczne budki z lokalnymi winami oraz przysmakami, zorganizowano pokazy wyciskania soku z winogron, nie zabrakło także programu artystycznego. Na dwóch scenach swoje talenty pokazywały grupy taneczne oraz muzycy, zaś w parku trwał koncert popowy, którego spokojnie mogłem słuchać z tarasu hotelu w którym się zatrzymałem. Było to dla mnie niemałe zaskoczenie, bo z tego co słyszałem Madera zaliczana jest do raczej spokojniejszych miejsc na wypoczynek, toteż ulice jej miast wyobrażałem sobie nieco inaczej.
|
Winna impreza w Funchal
|
|
Katedra w Funchal (Sé Catedral de Nossa Senhora da Assunção)
|
|
Ulice miasta
|
Po odetchnięciu i przespaniu pierwszego szoku, rano następnego dnia udałem się w już nieco spokojniejsze, ale nadal tętniące życiem miasto. Po spacerze jego zabytkowymi uliczkami udało mi się dotrzeć do głównej i najintensywniej reklamowanej atrakcji Funchal, czyli stacji kolejki linowej wjeżdżającej na 560 m. wzgórze
Monte. Sam wjazd nie okazał się zbyt emocjonujący, szczególnie porównując z moją
czerwcową podróżą na Aiguille du Midi. Panorama nadmorskiego miasta może jednak momentami zachwycić.
|
"Teleferico"
|
Nieopodal stacji końcowej Monte, natknąłem się na inną słynną atrakcję Funchal,
Carros de Cesto – dwukilometrowy zjazd wiklinowymi saniami, stromymi uliczkami Monte. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, okazało się że interes nie otwiera się w niedzielę, więc nie dane mi było przetestowanie wynalazku na własnej skórze.
Z Monte udałem się piechotą na położony nieco wyżej, bo na 875 m punkt widokowy
Terreiro da Luta. Po jakimś czasie zauważyłem, że przy ścieżce ustawione są krzyże symbolizujące stacje drogi krzyżowej, także mogę się chwalić, że zaliczyłem drogę krzyżową i to w niedzielę. Niespotykany przykład religijności jak na moją skromną osobę.
|
Kościół pod wezwaniem "Matki Boskiej Montejskiej" (Nossa Senhora de Monte), gdzie zaczyna się szlak i droga krzyżowa
|
|
Jedna ze stacji Drogi Krzyżowej, przyozdobiona jedzeniem z jakiś powodów
|
Niestety doświadczenia z tej wspinaczki były raczej przygnębiające, ponieważ jeszcze niedawno, bo w sierpniu trawiły tę okolicę ogromne, trwające prawie tydzień pożary. Bezlitosny żywioł prawie całkowicie zniszczył las oraz wioski położone na zboczach góry.
|
Smutne widoki po sierpniowym kataklizmie
|
|
Funchal widziany z Terreiro da Luta
|
Po około 4 km wspinaczki i powrocie do Monte, doświadczyłem jeszcze jednej regionalnej atrakcji, wcale się tego nie spodziewając. Okazał się nią powrót lokalnym autobusem (linia 22) wąskimi i stromymi uliczkami do Funchal, który okazał się być bardziej emocjonujący niż osławione Teleferico, polecam każdemu serdecznie. Niech poniższy filmik posłuży za zachętę:
Witam. W tym roku też byłem na Maderze i mam pytanie, w którą stronę ze wzgórza prowadzi ta droga krzyżowa. Masz może jeszcze jakieś zdjęcia stacji drogi krzyżowej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Grzegorz
myszator1@wp.pl