niedziela, 7 października 2012

Sokkanuten – klejnot fiordów dla wtajemniczonych



Najprzyjemniejszą częścią podróżowania na własną rękę jest odnajdywanie nieuczęszczanych szlaków, które oferują tyle samo, a może nawet więcej, wrażeń co sztandarowe atrakcje turystyczne. Taki właśnie klejnot znajdował się na końcu łagodnej ścieżki, wijącej się leniwie ponad maleńką osadą turystyczną, Levik. Zwyczajnie zapowiadający się spacer poobiedni już po kilkuset metrach zamieniał się magicznie w ucztę dla oczu przy akompaniamencie okrzyków zachwytu.  



Pierwszy po wyjściu ponad linię drzew ukazał się we wspaniałej perspektywie most, spinający klamrą dwa brzegi przecięte, jak wiele innych, mackami Lysefjord.



 
















Szczyt Sokkanuten pojawił się zadziwiająco szybko, zanim jeszcze pierwszy ból w łydkach miał szansę odmierzyć przebyty dystans. Oczom ukazał się widok, dla którego warto było przebyć każdy kilometr podróży do Norwegii. 

















Całkowity brak innych wycieczkowiczów potęgował uczucie pierszeństwa w odkrywaniu tego, czego inni jeszcze nie widzieli oraz zapewniał niezakłócony niczym kontakt z naturą. 






Szlak prowadził dalej w stronę doliny skąpanej już w wieczornym słońcu i tonącej w muzyce ptaków. Brzmi to zbyt romantycznie? A jednak to prawda.



































Epikurejski nastój towarzyszył nam na każdym kroku i chcieliśmy aby czas się zatrzymał. Ostatecznie warto było odłożyć na chwilę przewodnik i zdać się na atrakcje lokalne. 





Sokkanuten, Norwegia 360 from wrozjazdach.blogspot.com on Vimeo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz