Jeszcze kilka
lat temu nie sądziłem, że pobieżna analiza pakietów wakacyjnych oferowanych
przez biura podróży nie pobudzi w żaden sposób mojej wyobraźni. Pomimo, że
lokacje różnią się od siebie długością i szerokością geograficzną, to plaże i hotele
w reklamówkach wyglądają jakby robione były na jednym i tym samym planie zdjęciowym. Szablon wydaje się nieskomplikowany: biała plaża z kilkoma palmami na
pierwszym planie, wyraźnie podkręcony komputerowo błękit nieba oraz kawałek
morza z prezroczystą wodą, a nawet na okrasę wzgórza majaczące w tle.
Czasami uśmiechnie się do nas jakiś kelner z koszem owoców, albo z tacą kolorowych drinków.
Oferty wakacyjne w losowo wybranej gazecie. Jak widać różnią sie one jedynie ceną |
Żeby nie było,
nie mam absolutnie nic do białych plaż i kolorowych drinków, ba prawdopodbnie
pozostanę ich dozgonnym orędownikiem, aczkolwiek empirycznie udowodniłem
sobie, że mogę się nimi cieszyć jedynie przez góra pierwsze 4 dni pobytu. Później zaczyna się nieunikniona
nuda okraszona ekstremalnymi temperaturami, którą ciężko przetrwać w warunkach panujących w przybytkach AI, gdzie „wypoczynek” przebiega w atmosferze
polowania na leżaki lub walki z tambylcami o resztki gotówki w twoim
portfelu.
Przejrzenie ofert
biur podróży nie było jednak całkowicie zmarnowanym czasem. Przynajmniej wiem,
jak nie chciałbym spędzić wakacji. Wszystko co tropikalne i śródziemnomorskie
odpada, przynajmniej w lato, ale jakie mam alternatywy? Może wakacje objazdowe? Yes,
yes, yes! Ale tak się zastanawiam, co będzie, jak któregoś pięknego dnia nie zechce mi się zwlec z łóżka tylko po to, aby po kolejnym dniu spędzonym w autobusie zobaczyć kilka kościołów lub meczetów. Ano będzie tragedia.
Kolejny krok w
przód, gdyż chociaż gorące kraje i zorganizowana objazdówka poszły do kosza, to objazdówka „niezorganizowana”
brzmi dosyć zachęcająco. Trzeba odszykować samochód (to znaczy sprawdzić olej, lekko przemyć karoserię i oczywiście zatankować) i jedziemy! Pytanie jednak
dokąd? W wyborze powinna pomóc lista krajów w zasięgu podróży samochodem, w których nie
miałem jeszcze okazji być gościem, oczywiście z wykluczniem tych znajdujących się w zbyt gorącej dla mnie strefie
klimatycznej.
Na finałową
listę trafiły zaledwie trzy kraje: Austria, Szwajcaria i Norwegia. Wszystkie trzy piękne, wszystkie trzy
interesujące i wszystkie trzy drogie.
Wybór nie był łatwy, ale padło w końcu na kraj wikingów. Dlaczego? Bo taka
wyprawa wydała się największym wyzwaniem: najdalej, najdrożej, najbardziej...
egzotycznie, no i w ogóle zawsze chciałem tam pojechać.
Pozostało tylko
jedno pytanie: kiedy? Tutaj akurat
sprawa jest prosta, wtedy kiedy wredny, wiecznie rzucający kłody pod nogi pracodawca
zgodzi się na urlop. Pierwotnie wyprawa była planowana na początek lipca, nic z
tego nie jednak wyszło i cała impreza przesunęła się na początek czerwca. Z pogodowego punktu widzenia wyszło to na lepsze, gdyż miesiąc ten jest statystycznie mniej deszczowy.
Średnia opadów desczu dla Oslo. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz