Ta część akurat
wydawała się banalna. Wszystko miało przebiegać według schematu: zaplanować
trasę tak, żeby zobaczyć jak najwięcej, zamówić hotele przez jeden z wybranych
portali, najlepiej z możliwością odwołania rezerwacji na wypadek gdyby coś nie
wypaliło, wklepać wszystkie potrzebne adresy do nawigacji, zatankować samochód i
jazda, jak krzyczeli w Manieczkach.
W przypadku Norwegii nie
powinno być problemu ze znalezieniem ciekawych miejsc. Pomogła w tym doskonale
zrobiona strona www.visitnorway.com Wszystkie miejscówki podzielone na kilka grup umieszczone
są na mapie i dla zachęty okraszone znakomicie zmontowanymi filmami i
fotografiami. Jeżeli ta strona nie przekona do kraju wikingów, to żadna inna tego
nie zrobi. Miałem też do pomocy dwa przewodniki, ale jako że wydawnictwa
pierwotnie były przeznaczone na rynek amerykański, trzeba było zdrowo filtorwać
informacje w nich zawarte, które skupiały
się jedynie na miastach. Coś się tam zawsze z nich jednak przydało.
Tutaj przyszło też
pierwsze rozczarowanie. Okazało się, że z powodu norweskiej topografii, górzystej
i poprzecinanej fiordami, nie będziemy w stanie odwiedzić niczego na północ od
linii Trondheim. Kraj ten jest niezwykle „długi”, a bardzo kręte i miejscami
wąskie drogi nie pozwalają na podróż ze zbyt dużą prędkością, nawet komuś z
ułańską fantazją, bo ryzykuje się wyfrunięcie poza drogę. Wiele fiordów nie ma
też mostów i zmuszonym się jest do korzystania z promów, co skutecznie wydłuża
podróż. Niestety musieliśmy powściągnąć nasze ambicje, bo zbyt napięty plan
wycieczki zaowocowałby spędzeniem wakacji w samochodzie z przerwami na przeprawy
promowe.
Utrudnieniem wydawał
się też być system płatnych dróg Autopass. Byłem co do niego bardzo podejrzliwy, gdyż angielska wersja ich strony zawiera jedynie bardzo podstawowe informacje. Sam system jednak
jest banalnie prosty i polega na tym, że nie ma rogatek zbierających myto, natomiast kamera
fotografuje tablicę rejestracyjną twojego samochodu, a należność uiszczasz w
ciągu 3 dni na stacji benzynowej z tym znakiem.
Zapominalscy, lub błogo nieświadomi tego systemu za kilka miesięcy mogą
spodziewać się faktury z Euro Parking Collection na okrągłą sumkę. Bezpieczniejszą opcją
jest zarejestrowanie karty kredytowej przypisanej do twojego samochodu. Z niej pobierany
jest depozyt w wysokości 300 NOK przy wjeździe do Norwegii, z czego odliczane
jest automatycznie myto. Jeżeli cała suma nie zostanie użyta, reszta powinna zostać zwrócona
w ciągu 30 dni od opuszczenia kraju, aczkolwiek jestem ciekaw jak to
jest zorganizowane w praktyce, gdyż na podliczenie należności dają sobie aż 85 dni.
Najbardziej wymagającym
punktem programu okazało się znalezienie zakwaterowania. Ceny hoteli na
stronach typu booking.com zwalały z nóg, a poza tym większość z nich była w miastach, co jako
miastowemu szukającemu kontaktu z naturą niespecjalnie mi się podobało. Opcją numer
dwa były chatki wakacyjne oferowane przez liczne agencje (których oferta w
większości przypadków się pokrywała), ale i tutaj znowu kłody rzucono mi pod nogi, bo większość
z nich dostępna była tylko od soboty do soboty, podczas gdy ja szukałem czegoś
na 3-4 noce. Jednak znalazło się kilka domków w Hordaland spełnających moje kryteria,
niektóre nawet za grosze, tylko że z „ekologiczną” ubikacją. Niestety niczego oprócz
„rezydencji” dla 8 i więcej osób nie udało mi się upolować bardziej na południe,
w Rogaland. W tym miejscu trzeba było się posiłkować wujkiem google. To była najcięższa
i najbardziej czasochłonna część misji, ale szczęśliwie po analizie dziesiątek kampingów i
domków wreszcie udało się namierzyć ten jedyny i to zaledwie 15 km od słynnego
Preikestolen!
Skalna półka - Preikestolen |
Norwegia to wielki
kraj, ale mało zagęszczony, dlatego też wrodzona intuicja podpowiedziała mi, że
warto byłoby sprawdzić lokacje sklepów w okolicach, gdzie będziemy zamieszkiwać.
Pomogły mi w tym strony internetowe dwóch największych marketów COOP i Rema1000. Nie było to jednak konieczne bo nawet stacje benzynowe znajdujące się na
kompletnym odludziu są tam doskonale zaopatrzone. W jednej z nich udało mi się
od zera zaopatrzyć na grilla.
Sklep COOP we Flåm |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz