piątek, 30 stycznia 2015

Gdzie na plażę w północnej Walii

Walia nieustannie przyciąga mnie urokiem Parku Narodowego Snowdonia. Ostatnio jednak celem rodzinnych wakacji w Walii były nie tylko góry, ale także plaże. W północnej części regionu można je łatwo przeoczyć z nadmiaru innych atrakcji w wyższych partiach, ale zachęcam do spędzenia czasu także na eskplorowaniu wybrzeża.




Poniższa mapa pokazuje plaże w niedalekiej odległości od Caernarfon (A), mojej bazy noclegowej. 



B: Dinas Dinlle 

Jest to rozległy odcinek kamienistej plaży, która tworzy ładniejszy krajobraz niż miejsce do morskich kąpieli. Dzień w którym tam się znalazłam odznaczał się niemal sztormową pogodą, ale i tak było widać jak odświeżający byłby dla ciała i umysłu spacer na wzniesienie w pogodny dzień. 
Przy plaży praktycznie jedynym punktem gastronomicznym była smażalnia ryb i budka z lodami. 




C: Criccieth

Jest to typowe miasteczko nadmorskie w którym nie ma wielu turystów, ale raczej przyjezdni poszukujący spokojnego miejsca na spędzenie kilku godzin. Plaża jest kamienista, ale komu to przeszkadza, gdy zażywa się kąpieli słonecznej. Na klifie znajduje się zamek, a poza tym kilka fajnych barów, niektóre z widokiem na zatokę. Te najbardziej polecam po południu, gdyż przy głównej ulicy puby i restauracje wprowadziły walijską sjestę. 









D: Llandudno


Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Walii ze względu na położenie. Miasteczko leży u stóp Great Orme, z którego roztacza się wspaniały widok na tą ciekawą plażę. Można się tu kąpać i spacerować. Jedyny minus jaki przychodzi mi na myśl to ten, że przy plaży nie ma centymetra cienia. 










E: Pwllheli


Piaskowa plaża nadająca się idealnie do kąpieli. Piasek jest miałki z domieszką małych kamyków bliżej wody. Plaża jest rozległa i oferują bardzo dużo prywatności, nawet w lipcu. 




wtorek, 15 kwietnia 2014

Święte miejsca Barcelony - Szczyt i klasztor Montserrat

Od tętniącego życiem miasta można z łatwością uciec w pobliskie majestatyczne góry, których ukoronowaniem jest szczyt Montserrat. Na wysokości blisko 1,236 metrów daje on schronienie zakonowi Benedyktynów w rozległym i przepięknie położonym klasztorze, którego początki datuje się na IXw. Zabytkowa budowla uległa zniszczeniu w Wojnie o Niepodległość w 1811, a następnie została odbudowana i ponownie zamieszkała w 1844.


Jak w wiekach przed maszynami sprowadzano budulec na takie okazałe budowle?






Wspaniałe widoki z klasztoru



Do klasztoru można dojechać pociągiem podmiejskim ze stacji Gornal. Są tu w sprzedaży połączone bilety na pociąg do wioski i wjazd kolejką linową bądź torową na szczyt.



Tu dojeżdża pociąg z Barcelony (przystanek wcześniej jest dla kolejki linowej na szczyt) 

Pociąg na szczyt  wspina się powoli zboczem stoku oferując piękne widoki 



Oprócz zwiedzania bazyliki, jaskiń i całego kompleksu można wybrać się stąd na trasy spacerowe dostępne dla pieszych z samego klasztoru lub za dodatkową opłatą małą kolejką znajdującą się powyżej klasztoru . Widoki są tu spektakularne, a cisza gór relaksuje po intensywnych wrażeniach jakie dostarcza miasto. W ramach całego kompleksu znajdują się kawiarnie, duża stołówka, małe sklepiki i stragany z lokalnymi specjałami. Okazało się, że jest tu także hotel. Zakon i okolica to bardzo duży obszar do zwiedzania, spacerowania i odpoczynku. Dzięki temu, że kolejka i pociągi do Barcelony kursują bardzo często można tu spędzić cały dzień. 






Po prawej stronie widać hotel 


Wnętrze bazyliki (moją uwagę przykuły zawieszone na około finezyjne lampiony, które są podarunkami dla bazyliki)


Czas powrotu

sobota, 12 kwietnia 2014

Cała Hiszpania w Barcelonie - Montjuic wzgórze magicznej wody, świateł i Poble Espanyol

W Barcelonie codziennie zadawałam sobie pytanie czym mnie dzisiaj zainteresuje lub oczaruje miasto. Każdego dnia dostawałam odpowiedź niezależnie od tego, gdzie zaprowadziły mnie nogi. Dzisiejsza wyprawa zaczęła się tam, gdzie ostatecznie mają swoje ujście wszystkie popularne ulice centrum, i gdzie zaczyna się świat nadmorskiej rekraacji. Placa Espanya jest sercem tej okolicy i miejscem, gdzie zbierają się wszyscy poszukujący tętna tego miasta. Jak wszystko w Barcelonie, plac jest przepastną przestrzenią, odgradza nasilony ruch uliczny od przeznaczonego głównie dla pieszych wzgórza Montjuic. U jego stóp znajduje się chyba najbardziej widowiskowa fontanna Europy, Magiczna Fontanna (Font Magica), kaskady spływające tarasami Pałacu Narodowego w którym mieści się Muzeum Narodowe, muzeum architektury na otwartym powietrzu Poble Espanyol, a także zamek i wiele innych atrakcji, do których można też dotrzeć kolejką linową.


Pałac Narodowy z kaskadami


Widok ze szczytu schodów na fontannę a w oddali Plac Espanya 


Plac i fontanna nocą 


Kaskady



Magiczna Fontanna była cudem inżynierii wodnej zbudowanej na potrzeby Międzynarodowej Wystawy 1929, ale zachwyca do obecnej chwili. W wybrane dni tygodnia przez około 2 godziny można podziwiać taniec wody i świateł i prawdę powiedziawszy trudno się od tego spektaklu oderwać. Wrażenie jest zarówno intensywne oglądane z dołu, jak i z góry, z tarasów pałacu.











W niedalekiej odległości od fontanny znajduje się Hiszpańska Wioska (Poble Espanyol), która podobnie jak fontanna powstała na potrzeby wystawy w 1929. Ze względu na swoją popularność przetrwała do dzisiaj po generalnym remoncie w latach 1980tych. Wioska przedstawia architekturę wszystkich regionów Hiszpanii reprezentowaną poprzez 116 replik domów otaczających place i uliczki. Swoje warsztaty, studia i sklepy mają tu artyści różnego typu rękodzieł. Zasadniczo można na własne oczy zobaczyć, jak produkuje się artykuły i przedmioty, które są na sprzedaż. Znajdują się tu także restauracje i kawiarnie. Jeśli ktoś ma zamiar zakupić wartościowe pamiątki to jest to najlepsze miejsce, aby roztać się z zawartością portfela. Wioska jest wspaniałym miejscem, budynki odtworzone są z najmniejszymi detalami, a klimat jest po prostu magiczny. Czy mogę kogoś bardziej zachęcać?

















Bardzo żałuję, że nie udało mi się zobaczyć nic więcej na wzgórzu, a atrakcji tu przecież nie brakuje. Na drugą stronę wzgórza, gdzie znajduje się zamek,  można dostać się kolejką linową z portu. Jest to także ogromny obszar do spacerów, biegania itp. 

sobota, 5 kwietnia 2014

Górzyste przedmieścia Barcelony

To miał być leniwy dzień przed szampańskim, sylwestrowym wieczorem w wielkim mieście. W planach nie miałem absolutnie żadnej aktywności, biegania po mieście, górach czy plażach. Niestety atrakcyjność Barcelony i wyśmienita, jak na 31 grudnia pogoda, zmusiła mnie do zweryfikowania tych planów - trzeba korzystać z okazji gdy sama wchodzi w ręce bo nie wiadomo kiedy znowu się powtórzy.

Typowy, grudniowy dzień w Katalonii

Głównym celem na ten dzień okazała się mierząca 512 m. górka Tibidabo, na której mieści się kilka atrakcji przyciągających ruch turystyczny. Najbardziej popularną z nich, aczkolwiek niezbyt interesującą dla osobników z mojego przedziału wiekowego, jest wesołe miasteczko o tej samej nazwie jak góra. Większe wrażenie wywarła na mnie bazylika Sagrat Cor (Święte Serce), chociaż nie tak jak zwykle swymi wielowiekowymi zabytkami, bo obiekt został ukończony dopiero w 1961, a raczej panoramą miasta i Pirenejów którą można podziwiać z jej wież.

Tibidabo widziane z Camp Nou

Sagrat Cor, Wieża Ciśnien i lunapark na Tibidabo w jednym

Zabrakło jednak wieży telewizyjnej

Dotarcie na szczyt wymaga nie lada wysiłku gdy polega się na transporcie publicznym, bo środki transportu zmienia się kilka razy. Ostatnie fazy podróży odbywa się w niesamowitym ścisku, wraz z innymi przedstawicielami stonki turystycznej. Pierwsza faza to dotarcie do końcowego przystanku niebieskiej linii metra: Av Tibidabo, potem czeka nas przesiadka do wypełnionego po brzegi autobusu linii 196, albo turystycznego tramwaju, który podąża praktycznie tą samą trasą, ale kosztuje nieco więcej. Po krótkiej, ale emocjonującej przejażdżce stromą i krętą Avinguda del Tibidabo dotrzemy do końcowego przystanku na Placa del Dr. Andreu, gdzie czeka nas kolejna przesiadka. Końcowy etap podróży to wjazd kolejką linową na szczyt góry, albo zdobycie go na własnych nogach. Jako, że pogoda była wyśmienita, szczególnie jak na grudniowe popołudnie – bezchmurne niebo i 16°C, opcja druga wydała mi się bardziej atrakcyjna, bo wiedziałem, że po powrocie do domu nie będzie mi dane doświadczyć takiej aury przynajmniej przez najbliższe dwa miesiące.

Kolejka - retro dla leniwych i zmęczonych,


...albo pięciokilometrowy spacer.


Pięć kilometrów nie było zatrważająco długim dystansem, jednak droga na szczyt okazała się odrobinę wyczerpująca, szczególnie po dodatkowych czterdziestu metrach krętych schodów, które trzeba było pokonać, aby rzucić okiem na okolicę z wieży bazyliki. Sił ani czasu nie starczyło jednak na zejście na dół, więc musiałem skorzystać z uroków transportu publicznego, po czym czekał mnie regenerujący posiłek w lokalu przy stacji, o wiele mówiącej nazwie Café&Té...




"Święte Serce", tym razem z bliska

Kręte schody na najwyższą wieżę kościoła




Panorama Barcelony - ta górka to słynny Parc Guell


Następna górka, tym razem to Montjuïc