poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Brecon Beacons - drugie podejście



Okazja do ponownego odwiedzenia Walii nadarzyła się już kilka tygodni później. Szczęśliwie prognozy na czas wyjazdu były trochę bardziej optymistyczne niż ostatnio, także z wielkimi nadziejami i oczekiwaniami znowu ruszyliśmy w trasę skoro sobotni świt nastał. Dojeżdżając do Merthyr Tydfil, około Godziny 10:00, było słonecznie i prawie upalnie, czyli wszystko szło zgodnie z planem. Po krótkim przystanku na piknik nad brzegiem jeziora Llwyn-on i obawiając się zmian pogodowych bezzwłocznie ruszyliśmy w kierunku najwyższej góry południowej Walii i Brecon Beacons, Pen y Fan. Co prawda została ona zdobyta przy okazji wcześniejszych odwiedzin niemniej w mało przyjemnych warunkach pogodowyc.
Powrót do Walii
 Wejście na Pen y Fan, drogą Beacons Way tym razem było czystą przyjemnością – letnia pogoda, słońce, a dookoła panorama zielonych wzgórz, czego można chcieć więcej? Dotarcie na szczyt zabrało mniej niż godzinę, po drodze zaliczyliśmy niewiele niższy i oddalony kilkaset metrów od celu szczyt Corn du (Czarny Róg). „Najwyższy” też nie zawiódł oczekiwań, widok gładkich zboczy górskich praktycznie całkowicie pokrytych trawą wydaje się wręcz nierealny. Pomimo, że była to tylko około 900m. zmieniły się też warunki pogodowe. Na dole doświadczaliśmy upalnego dnia, a tutaj temperatura spadła i zaczęło trochę wiać, także bluzy z plecaka przydały się. Niewielkim nakładem sił dorzuciliśmy sobie trzeci szczyt do pakietu, oddalony o około 1km, mający wysokość 795m. n.p.m. Cribyn.
U szczytu Pen y Fan

Widok z Pen y Fan
Pen y Fan
Ścieżka na Crbin
Corn Du


Po odhaczeniu pozycji obowiązkowej w programie udaliśmy się do informacji turystycznej Brecon Beacons (Brecon Beacons Visitor Centre) nieopodal wioski Libanus, aby zorientować się w topografii okolicy, a także móc rzucić okiem na dopiero co zdobyte szczyty z dystansu. Atrakcją samą w sobie była jazda drogą A470, obfitująca w serpentyny i widoki na jeziora i góry parku narodowego, a jednocześnie całkiem bezpieczna i szeroka jak na drogi w terenie górskim.
Leniwe owcze życie


Widok na Brecon
Pen y Fan i Corn Du z dystansu
Musieliśmy dać upust naszej ciekawości i rzucić okiem na okolice rzeki Garwnant, oraz jeziora Llwyn-on tym razem w kompletnie bezdeszczową pogodę. Tak jak można było się spodziewać, rzeki, kaskady i wodospady prezentowały się nad wyraz skromnie i kompletnie niegroźnie w porównaniu do poprzedniej wyprawy. O wiele ciekawiej jednak prezentowało się jezioro, które zachwyca swoją krystalicznie czystą wodą. Niestety nie pozwalają się w niej wykąpać, ale można powędkować za niewielką opłatą.
Rzeka Taff Fawr, tym razem spokojniejsza

Llwyn-onn
Skromne wodospadziki na Garwant
Posiłek w leśniczówkowej kawiarni

Z parku narodowego udaliśmy się nieco na południe, aby odwiedzić uważany za największy średniowieczny zamek w Wielkiej Brytanii, Caerphilly Castle.
Budowa jego zainicjowana została w XVIII w. przez angielskiego hrabiego Gilberta de Clare, po podboju hrabstwa Glamorgan, aby ułatwić mu kontrolę nad nowo zdobytymi terenami i ochraniał przed atakami Walijczyków. Zamek był ważnym strategicznie miejscem do XVI w. kiedy to zaczął popadać w ruinę.  W XVIII w. przeszedł on w ręce prywatne, ale na renowację czekał ponad 100 lat, aż do 1928 roku. W 1950 r. wrócił w ręce państwa i od tego czasu stał się atrakcją turystyczną regionu.
Jego mury zbudowane są z piaskowca, główny dziedziniec znajduje się na wyspie otoczonej sztucznym jeziorem, na którą można dostać się mostem zwodzonym. Chodzą słuchy, że w zamku od czasu do czasu pojawia się duch księżniczki Alicji, zwanej także „Zieloną Damą”, opłakującej śmierć jej kochanka zabitego przez wspomnianego wcześniej hrabiego Gilberta. Wzmianki o tym pojawiają się od czasu do czasu w prasie...
Grube mury, wąskie korytarze i kręte schody idealnie wprowadzają w średniowieczny klimat. Moim ulubionym miejscem była główna sala, wyglądająca jakby żywcem przeniesiona z serialu „Gra o Tron”. Ciekawie wygląda też „krzywa wieża”, konkurencyjna dla tej z Pizy.









Po więcej zdjęć zajrzyj na Kolumbera


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz