wtorek, 15 kwietnia 2014

Święte miejsca Barcelony - Szczyt i klasztor Montserrat

Od tętniącego życiem miasta można z łatwością uciec w pobliskie majestatyczne góry, których ukoronowaniem jest szczyt Montserrat. Na wysokości blisko 1,236 metrów daje on schronienie zakonowi Benedyktynów w rozległym i przepięknie położonym klasztorze, którego początki datuje się na IXw. Zabytkowa budowla uległa zniszczeniu w Wojnie o Niepodległość w 1811, a następnie została odbudowana i ponownie zamieszkała w 1844.


Jak w wiekach przed maszynami sprowadzano budulec na takie okazałe budowle?






Wspaniałe widoki z klasztoru



Do klasztoru można dojechać pociągiem podmiejskim ze stacji Gornal. Są tu w sprzedaży połączone bilety na pociąg do wioski i wjazd kolejką linową bądź torową na szczyt.



Tu dojeżdża pociąg z Barcelony (przystanek wcześniej jest dla kolejki linowej na szczyt) 

Pociąg na szczyt  wspina się powoli zboczem stoku oferując piękne widoki 



Oprócz zwiedzania bazyliki, jaskiń i całego kompleksu można wybrać się stąd na trasy spacerowe dostępne dla pieszych z samego klasztoru lub za dodatkową opłatą małą kolejką znajdującą się powyżej klasztoru . Widoki są tu spektakularne, a cisza gór relaksuje po intensywnych wrażeniach jakie dostarcza miasto. W ramach całego kompleksu znajdują się kawiarnie, duża stołówka, małe sklepiki i stragany z lokalnymi specjałami. Okazało się, że jest tu także hotel. Zakon i okolica to bardzo duży obszar do zwiedzania, spacerowania i odpoczynku. Dzięki temu, że kolejka i pociągi do Barcelony kursują bardzo często można tu spędzić cały dzień. 






Po prawej stronie widać hotel 


Wnętrze bazyliki (moją uwagę przykuły zawieszone na około finezyjne lampiony, które są podarunkami dla bazyliki)


Czas powrotu

sobota, 12 kwietnia 2014

Cała Hiszpania w Barcelonie - Montjuic wzgórze magicznej wody, świateł i Poble Espanyol

W Barcelonie codziennie zadawałam sobie pytanie czym mnie dzisiaj zainteresuje lub oczaruje miasto. Każdego dnia dostawałam odpowiedź niezależnie od tego, gdzie zaprowadziły mnie nogi. Dzisiejsza wyprawa zaczęła się tam, gdzie ostatecznie mają swoje ujście wszystkie popularne ulice centrum, i gdzie zaczyna się świat nadmorskiej rekraacji. Placa Espanya jest sercem tej okolicy i miejscem, gdzie zbierają się wszyscy poszukujący tętna tego miasta. Jak wszystko w Barcelonie, plac jest przepastną przestrzenią, odgradza nasilony ruch uliczny od przeznaczonego głównie dla pieszych wzgórza Montjuic. U jego stóp znajduje się chyba najbardziej widowiskowa fontanna Europy, Magiczna Fontanna (Font Magica), kaskady spływające tarasami Pałacu Narodowego w którym mieści się Muzeum Narodowe, muzeum architektury na otwartym powietrzu Poble Espanyol, a także zamek i wiele innych atrakcji, do których można też dotrzeć kolejką linową.


Pałac Narodowy z kaskadami


Widok ze szczytu schodów na fontannę a w oddali Plac Espanya 


Plac i fontanna nocą 


Kaskady



Magiczna Fontanna była cudem inżynierii wodnej zbudowanej na potrzeby Międzynarodowej Wystawy 1929, ale zachwyca do obecnej chwili. W wybrane dni tygodnia przez około 2 godziny można podziwiać taniec wody i świateł i prawdę powiedziawszy trudno się od tego spektaklu oderwać. Wrażenie jest zarówno intensywne oglądane z dołu, jak i z góry, z tarasów pałacu.











W niedalekiej odległości od fontanny znajduje się Hiszpańska Wioska (Poble Espanyol), która podobnie jak fontanna powstała na potrzeby wystawy w 1929. Ze względu na swoją popularność przetrwała do dzisiaj po generalnym remoncie w latach 1980tych. Wioska przedstawia architekturę wszystkich regionów Hiszpanii reprezentowaną poprzez 116 replik domów otaczających place i uliczki. Swoje warsztaty, studia i sklepy mają tu artyści różnego typu rękodzieł. Zasadniczo można na własne oczy zobaczyć, jak produkuje się artykuły i przedmioty, które są na sprzedaż. Znajdują się tu także restauracje i kawiarnie. Jeśli ktoś ma zamiar zakupić wartościowe pamiątki to jest to najlepsze miejsce, aby roztać się z zawartością portfela. Wioska jest wspaniałym miejscem, budynki odtworzone są z najmniejszymi detalami, a klimat jest po prostu magiczny. Czy mogę kogoś bardziej zachęcać?

















Bardzo żałuję, że nie udało mi się zobaczyć nic więcej na wzgórzu, a atrakcji tu przecież nie brakuje. Na drugą stronę wzgórza, gdzie znajduje się zamek,  można dostać się kolejką linową z portu. Jest to także ogromny obszar do spacerów, biegania itp. 

sobota, 5 kwietnia 2014

Górzyste przedmieścia Barcelony

To miał być leniwy dzień przed szampańskim, sylwestrowym wieczorem w wielkim mieście. W planach nie miałem absolutnie żadnej aktywności, biegania po mieście, górach czy plażach. Niestety atrakcyjność Barcelony i wyśmienita, jak na 31 grudnia pogoda, zmusiła mnie do zweryfikowania tych planów - trzeba korzystać z okazji gdy sama wchodzi w ręce bo nie wiadomo kiedy znowu się powtórzy.

Typowy, grudniowy dzień w Katalonii

Głównym celem na ten dzień okazała się mierząca 512 m. górka Tibidabo, na której mieści się kilka atrakcji przyciągających ruch turystyczny. Najbardziej popularną z nich, aczkolwiek niezbyt interesującą dla osobników z mojego przedziału wiekowego, jest wesołe miasteczko o tej samej nazwie jak góra. Większe wrażenie wywarła na mnie bazylika Sagrat Cor (Święte Serce), chociaż nie tak jak zwykle swymi wielowiekowymi zabytkami, bo obiekt został ukończony dopiero w 1961, a raczej panoramą miasta i Pirenejów którą można podziwiać z jej wież.

Tibidabo widziane z Camp Nou

Sagrat Cor, Wieża Ciśnien i lunapark na Tibidabo w jednym

Zabrakło jednak wieży telewizyjnej

Dotarcie na szczyt wymaga nie lada wysiłku gdy polega się na transporcie publicznym, bo środki transportu zmienia się kilka razy. Ostatnie fazy podróży odbywa się w niesamowitym ścisku, wraz z innymi przedstawicielami stonki turystycznej. Pierwsza faza to dotarcie do końcowego przystanku niebieskiej linii metra: Av Tibidabo, potem czeka nas przesiadka do wypełnionego po brzegi autobusu linii 196, albo turystycznego tramwaju, który podąża praktycznie tą samą trasą, ale kosztuje nieco więcej. Po krótkiej, ale emocjonującej przejażdżce stromą i krętą Avinguda del Tibidabo dotrzemy do końcowego przystanku na Placa del Dr. Andreu, gdzie czeka nas kolejna przesiadka. Końcowy etap podróży to wjazd kolejką linową na szczyt góry, albo zdobycie go na własnych nogach. Jako, że pogoda była wyśmienita, szczególnie jak na grudniowe popołudnie – bezchmurne niebo i 16°C, opcja druga wydała mi się bardziej atrakcyjna, bo wiedziałem, że po powrocie do domu nie będzie mi dane doświadczyć takiej aury przynajmniej przez najbliższe dwa miesiące.

Kolejka - retro dla leniwych i zmęczonych,


...albo pięciokilometrowy spacer.


Pięć kilometrów nie było zatrważająco długim dystansem, jednak droga na szczyt okazała się odrobinę wyczerpująca, szczególnie po dodatkowych czterdziestu metrach krętych schodów, które trzeba było pokonać, aby rzucić okiem na okolicę z wieży bazyliki. Sił ani czasu nie starczyło jednak na zejście na dół, więc musiałem skorzystać z uroków transportu publicznego, po czym czekał mnie regenerujący posiłek w lokalu przy stacji, o wiele mówiącej nazwie Café&Té...




"Święte Serce", tym razem z bliska

Kręte schody na najwyższą wieżę kościoła




Panorama Barcelony - ta górka to słynny Parc Guell


Następna górka, tym razem to Montjuïc





sobota, 15 marca 2014

Camp Nou - Świątynia Futbolu

Każdy szanujący się turysta który dotarł do stolicy Katalonii nie powinien zapomnieć o odwiedzeniu obiektu, który dla wielu a może nawet i większości lokalnych stanowi świętość większa od obu katedr miasta. Mowa tutaj o słynnym Camp Nou, stadionie należącym do potęgi świata futbolu - klubu FC Barcelona, który był areną dla pojedynków piłkarskich największego kalibru. Pomimo, że z powodu ekstremalnego poziomu skomercjalizowania, od lat nie czuję pasji do oglądania "jedenastu spoconych facetów ganiających za napompowanym, skórzanym balonem" niemogłem sobie odmówić tej atrakcji. 
Obiekt leży w dzielnicy na obrzeżach miasta zwanej "Les Corts", także zwiedzenie go "przy okazji" czegoś innego nie wchodziło raczej w grę. Z centrum najwygodniej i najszybciej  dotrzeć tam oczywiście metrem, najbliższe stadionowi stacje to Les Corts i Palau Real.

Stadion od Travessera da les Corts

Bilet wstępu

Po krótkim spacerze przez katalońskie blokowiska ulicami Travessera da les Corts albo Carrer de Marti i Franques powinna nam się ukazać ogromna bryła stadionu, który z zewnątrz może robić wrażenie niedokończonego, albo będącego w remoncie, taki jest jednak jego finalny kształt. Budowa przypadała na lata 1954-57, co może tłumaczyć surowość projektu, oraz brak udogodnień w postaci dachu, który i tak w klimacie śródziemnomorskim nie byłby zbyt często w użyciu. Do 2000 roku jego oficjalna nazwa brzmiała Estadio del FC Barcelona, później ochrzczony został swoim dotąd nieoficjalnym, ale bardziej popularnym przydomkiem Camp Nou, co oznacza "Nowy Stadion", na dzień dzisiejszy może on pomieścić do 99 tys. widzów.
Na plac przystadionowy można wejść jak na razie za darmo, jednak za oficjalny wstęp na stadion czy jak kto woli "teren muzeum” będziemy musieli zapłacić 24.50€. Tutaj, podobnie jak w przypadku innych atrakcji Barcelony polecam kupienie biletów przez Internet lub od licznych biur podróży zajmujących się ich dystrybucją, chyba że masz za dużo czasu i lubisz stać w kolejkach.

Plac przy stadionie 

Po zeskanowaniu biletu i przejściu przez elektroniczną bramkę broniącą wstępu na teren muzeum, zanim wejdziemy na most prowadzącego do pierwszego punktu „doświadczenia Camp Nou”, warto zwrócić uwagę na polski akcent na tablicy pamiątkowej Mistrzostw Świata 1982.
Na pierwszy ogień idzie sala z trofeami zdobytymi przez klub FC Barcelona. Co zaskakuje nie ograniczono się tutaj jedynie do osiągnięć futbolistów, bo przynajmniej połowa sali to puchary i nagrody zdobyte przez szczypiornistów i koszykarzy tego klubu.

Wypełniona ludźmi sala z trofeami Barcy

Superpuchar Europy

Puchar Ligi 

Copa del Rey - Puchar Króla

Puchar Europy w Piłce Ręcznej

Puchar(y) Przeglądu Sportowego - to było zaskoczenie

W centralnej części sali znajdują się najcenniejsze zdobycze klubu, czyli Puchary Klubowych Mistrzów Europy zdobyte w latach 1992, 2006, 2009 i 2011, oraz pamiątkowe koszulki uczestników tamtych wydarzeń. Nie sposób też przeoczyć kolekcji „Złotych butów” dla pupilka FC Barcelony, Leo Messiego.

Puchar Klubowych Mistrzów Europy

Korki Juliano Benettiego

Koszulka z finału LM w 2009

Piłka z finału LM na Wembley w 2011

Złoty But Messiego

Po przebrnięciu przez liczne zdobycze klubu i jego historię, wkraczamy na właściwy teren stadionu, jego główną, krytą trybunę, skąd możemy pozachwycać się jego zapierającą dech w piersiach panoramą. Później prowadzeni jesteśmy trasą, którą zazwyczaj podążają piłkarze, od centrum prasowego, poprzez szatnie dla piłkarzy, centrum rekreacyjne i sam tunel prowadzący na płytę główną boiska. W międzyczasie jesteśmy kuszeni pamiątkowymi zdjęciami za kilka(naście) Euro z repliką Pucharu Ligi Mistrzów.

Panorama Camp Nou

VIPowska łazienka

Tunel prowadzący na płytę boiska

Widok z poziomu boiska

Tutaj zasiadali najlepsi

Po spacerze wzdłuż płyty boiska, możemy wjechać albo wejść na koronę stadionu gdzie będziemy mogli wczuć się w rolę Szaranowicza na jednym ze stanowisk komentatorskich. Muszę powiedzieć że nie potrafię wyobrazić sobie pracy w takich warunkach. Niesamowity ścisk, hałas, wydzierający się komentatorzy innych stacji na twoim uchem w sumie podziwiam że jeszcze dają radę, pomimo okazjonalnych pomyłek i lapsusów podczas transmisji.

Stanowiska komentatorów

Po zwiedzeniu stanowisk komentatorów, czeka nas ostatnia część programu, dla niektórych kulminacyjna. Mowa tu o ogromnym sklepie z akcesoriami firmowanymi logiem FC Barcelona. Gdy przez to przebrniemy daje się nam ostatnią okazję na pamiątkowe zdjęcie z photoshopowym Messim przed powrotem tunelami do miejsca skąd rozpoczęliśmy naszą wędrówkę.