sobota, 5 kwietnia 2014

Górzyste przedmieścia Barcelony

To miał być leniwy dzień przed szampańskim, sylwestrowym wieczorem w wielkim mieście. W planach nie miałem absolutnie żadnej aktywności, biegania po mieście, górach czy plażach. Niestety atrakcyjność Barcelony i wyśmienita, jak na 31 grudnia pogoda, zmusiła mnie do zweryfikowania tych planów - trzeba korzystać z okazji gdy sama wchodzi w ręce bo nie wiadomo kiedy znowu się powtórzy.

Typowy, grudniowy dzień w Katalonii

Głównym celem na ten dzień okazała się mierząca 512 m. górka Tibidabo, na której mieści się kilka atrakcji przyciągających ruch turystyczny. Najbardziej popularną z nich, aczkolwiek niezbyt interesującą dla osobników z mojego przedziału wiekowego, jest wesołe miasteczko o tej samej nazwie jak góra. Większe wrażenie wywarła na mnie bazylika Sagrat Cor (Święte Serce), chociaż nie tak jak zwykle swymi wielowiekowymi zabytkami, bo obiekt został ukończony dopiero w 1961, a raczej panoramą miasta i Pirenejów którą można podziwiać z jej wież.

Tibidabo widziane z Camp Nou

Sagrat Cor, Wieża Ciśnien i lunapark na Tibidabo w jednym

Zabrakło jednak wieży telewizyjnej

Dotarcie na szczyt wymaga nie lada wysiłku gdy polega się na transporcie publicznym, bo środki transportu zmienia się kilka razy. Ostatnie fazy podróży odbywa się w niesamowitym ścisku, wraz z innymi przedstawicielami stonki turystycznej. Pierwsza faza to dotarcie do końcowego przystanku niebieskiej linii metra: Av Tibidabo, potem czeka nas przesiadka do wypełnionego po brzegi autobusu linii 196, albo turystycznego tramwaju, który podąża praktycznie tą samą trasą, ale kosztuje nieco więcej. Po krótkiej, ale emocjonującej przejażdżce stromą i krętą Avinguda del Tibidabo dotrzemy do końcowego przystanku na Placa del Dr. Andreu, gdzie czeka nas kolejna przesiadka. Końcowy etap podróży to wjazd kolejką linową na szczyt góry, albo zdobycie go na własnych nogach. Jako, że pogoda była wyśmienita, szczególnie jak na grudniowe popołudnie – bezchmurne niebo i 16°C, opcja druga wydała mi się bardziej atrakcyjna, bo wiedziałem, że po powrocie do domu nie będzie mi dane doświadczyć takiej aury przynajmniej przez najbliższe dwa miesiące.

Kolejka - retro dla leniwych i zmęczonych,


...albo pięciokilometrowy spacer.


Pięć kilometrów nie było zatrważająco długim dystansem, jednak droga na szczyt okazała się odrobinę wyczerpująca, szczególnie po dodatkowych czterdziestu metrach krętych schodów, które trzeba było pokonać, aby rzucić okiem na okolicę z wieży bazyliki. Sił ani czasu nie starczyło jednak na zejście na dół, więc musiałem skorzystać z uroków transportu publicznego, po czym czekał mnie regenerujący posiłek w lokalu przy stacji, o wiele mówiącej nazwie Café&Té...




"Święte Serce", tym razem z bliska

Kręte schody na najwyższą wieżę kościoła




Panorama Barcelony - ta górka to słynny Parc Guell


Następna górka, tym razem to Montjuïc





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz